Wiosna 2019 ...

Maj ....



Piękny i dobry czas dla mnie, czyli idealne warunki na aktywność na świeżym powietrzu.


Czekając na pierwszą rehabilitację na NFZ, którą zaplanowano mi na lipiec, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i pomęczyć trochę mięśnie na swój sposób. Z uwagi na brak funduszy prywatna rehabilitację mam tylko dwa razy w miesiącu. Moja fizjoterapeutka rozluźnia mi zrosty i stosuje suche igłowanie na blizny. Niestety w moim przypadku to za mało. Przez wiele lat "kanapowego" stylu życia zanikły mi mięśnie podudzia. Straconego czasu już nie nadrobię, ale staram się choć trochę zatrzymać to co jeszcze mi pozostało.










Kiedy tylko mogę wsiadam na rower lub biorę kije i pobudzam mięśnie do wysiłku w terenie. Szału co prawda nie ma, ale samopoczucie po treningu jest zadowalające. 
Darmowa fizjoterapia i psychoterapia w jednym.  
POMIMO ŻE....





Czerwiec....


Tropikalne temperatury z początkiem czerwca przewróciły moje plany do góry nogami. Bo kiedy nabierałam rozpędu i snułam plany na kolejne trasy pogoda postanowiła spłatać mi figla.

Upał daje mi się we znaki, maksymalna temperatura jaką toleruje mój organizm to 25 stopni celsjusza. Wyższa, z uwagi na dawne zakrzepowe zapalenie żył, ogranicza moją aktywność. Znowu pojawiają się obrzęki i piekąct ból. Ukojenie przynosi domowy hydromasaż. Gdy temperatura spada i nie widać obrzęków wracam do elektrostymulacji.

W takie dni nadrabiam czytelnicze zaległości.
 POMIMO ŻE staram się nie myśleć co będzie za kilka lat. 




Komentarze